poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział V "Sprawdziany Quidditch'a i list od Albusa"

- Dziś sprawdziany quidditch'a! Silvia, będziesz siedzieć na widowni i mi kibicować?
- Nie... Dziś nie mogę...
- Jak to? Czemu?! Przecież wiedziałaś o tym... prawda?
- Wiedziałam, ale nie mogę, bo ja też będę brała w nich udział!!!
- Serio?! Wow!!! Ale super! A na jaką pozycję chcesz trafić?
- Chciałabym być obrońcą... To moje marzenie od dzieciństwa...
- Rany... Znakomity zespół! Chłopak - szukający, dziewczyna - obrońca, kumpel - pałkarz i jego dziewczyna - ścigająca. Będzie się świetnie grało!
- Nom... Będzie czadowo... o ile się dostanę... Trochę się boję...
- Silvia, nie ma czego! To tylko zabawa!!!
- No nie wiem... Idę coś przekąsić... Tobie też radzę, bo za półtorej godziny mamy te sprawdziany.
- Masz rację. Chodźmy kocie.
Poszliśmy do wielkiej sali, w której był jeden stół dla tych, którzy mieli brać udział w sprawdzianach i tylko oni tam byli. Jedzenie było pycha...
***
Wyszliśmy z Silvią, Bobem i Marią (jego dziewczyną) na błonie i poszliśmy w kierunku boiska. Było tam już dużo chętnych z Ravenclawu, ale nie byliśmy ostatni. Tuż przed sprawdzianem obrońców stało się coś niesamowitego... Pierwszy pocałunek mój i Silvii... Było bosko... Nie wiem czy to przez to, ale Silvia świetnie poradziła sobie na sprawdzianie i to właśnie ona została obrońcą Rav'u. Teraz przyszła kolej na sprawdziany szukających.
- Powodzenia kochanie - powiedziała Silvia i dała mi buziaka.
- Dzięki kocie!
Po kilkunastu minutach wszystko było jasne. Cała nasza czwórka została w drużynie na swoich wymarzonych pozycjach.
- Brawo James! To było świetne! Chyba nikt nigdy nie złapał znicza tak szybko, jak ty!
- Bob, nie przesadzaj! Na pewno nie dorastam mojemu tacie do stóp! Ale jak ty odrzucałeś tłuczki... To było coś godne podziwu!
- Maria też była świetna! Tyle goli strzeliłaś, że aż mi szczęka opadła - powiedział Bob.
- I tak najlepsza była moja przyszła żona, co nie Silvia? Broniłaś lepiej niż ci z szóstego roku, serio!
- Dzięki za komplementy James. A teraz chodźmy na obiad, konam z głodu!
- Dziewczyny, wy idźcie, chcę zamienić słówko z Bobem.
- Okej, tylko nie gadajcie za długo!
Kiedy dziewczęta odeszły, słychać było tylko ich śmiechy! Poczekałem jeszcze chwilkę, a potem powiedziałem do mojego przyjaciela:
- Bob, całowałeś się już z Marią?
- Nie, coś ty... A ty z Silvią?
- Tak... Było super
- O kurczę! Serio?! Jak to jest???
- Zarąbiście stary... Normalnie przeniosłem się w inny świat...
- Ale czad...
Szliśmy w stronę zamku i rozmawialiśmy. Kiedy doszliśmy już do Wielkiej Sali, dziewczyny nadal tam były i plotkowały.
- I co stary, myślisz, że mam ją teraz pocałować?
- Dawaj! Pobiegniemy do nich i w jednym momencie damy im buzi. Co ty na to?
- Ok... Trochę mam stresa...
- Nie łam się Bob! Dawaj, biegniemy!!!
No i stało się. Było super, chociaż wszyscy się na nas dziwnie patrzyli... Bob był w siódmym niebie... Wiedziałem to w jego oczach!
***
Wieczorem, kiedy siedzieliśmy we czwórkę przy kominku, do okna naszego pokoju wspólnego zapukała moja Lossi.
- Lossi! Jesteś wreszcie! Już myślałem, że nawet dziewczyny do mnie nie napiszą!
Wszyscy się śmialiśmy, a ja wziąłem od mojej sowy list i stanąłem jak wryty...
- James, co się stało?
- Nic, po prostu mój brat do mnie napisał... Tego się nie spodziewałem. Chodźcie bliżej to przeczytam.
Siema bracie!
Jak Ci się układa z Silvią? Było już pierwsze cmok-cmok? :D
Nie ważne. Pozdrów ją ode mnie! Muszę Ci o czymś powiedzieć...
Wydaje mi się, że będziemy mieć jeszcze jedno dziecko w domu...
Wczoraj po kolacji... Rodzice myśleli, że już śpię... Ale wyszło
na jaw! Trochę masakra... Nie gadałem jeszcze z tatą, ale jutro może to zrobię...
pozdro - Al
PS: Odpisz jak najszybciej!
Byłem w szoku... Cała reszta chyba też.
- Jak to jeszcze jedno dziecko?! Mi już dwójka rodzeństwa wystarcza!!!
- Nie martw się James, jak coś możesz się do mnie wprowadzić.
- Dzięki Bob, ale mieszkasz na drugim końcu miasta... Za daleko... Idę się przejść... Silvia, idziesz ze mną?
- Jasne! To pa gołąbeczki!
- Pa - powiedzieli Bob i Maria
Wyszliśmy na korytarz. Poszliśmy do chatki Hagrida. Zapukałem i otworzył mi od razu.
- Kim wy cholibka jesteście?! I co tu robicie tak późno?
- Spokojnie, Hagrid, możemy wejść?
- No dobra, wchodźcie, ale z kim ja w ogóle gadam, co?
- Jestem James. Syn Harry'ego Potter'a. Podobno byliście kumplami?
- O rany! Faktycznie. Klon Harry'ego! Byliśmy byliśmy. A ty to kto? - zwrócił się do mojej dziewczyny.
- Jestem Silvia i jestem dziewczyną James'a. Miło mi poznać.
- Hagrid, słyszałem od taty, że masz jakiegoś Hardodzioba, czy coś takiego. Moglibyśmy go poznać?
- Jasne, chodźcie!
Hagrid pozwolił nam nawet wsiąść na Dziobka, który co i raz wzbijał się wysoko w powietrze. Na pożegnanie powiedziałem Hagridowi:
- Hagrid, wiesz że tata i mama chcą mieć czwarte dziecko?
- O cholibka... No to będzie dużo Potterów w Hogwarcie!
Zaśmialiśmy się i poszliśmy do naszego dormitorium. Daliśmy sobie buzi na dobranoc, bo w pokoju wspólnym już nikogo nie było, i poszliśmy spać.

Tym razem rozdział jest dłuższy niż zwykle. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej czytelników. :3

niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział IV "Szokujący list"

Kochana rodzinko!
Mam już kumpla w szkole. Nazywa się Bob. Jest strasznie fajny!
Tiara przydzieliła mnie co prawda nie do Gryffindoru, ale też
się cieszę, bo nie jest to Slytherin, tylko Ravenclaw!
Mam niebieski krawat, to mój ulubiony kolor!!! :D
Poza tym... Zakochałem się! <3 I to w dziewczynie z mojego domu!
Ona chyba też mnie kocha... ^^ Ma na imię Silvia.
Najlepsze jest to, że mamy identyczny plan! Jest śliczna...
Ale potem wam o niej opowiem szczegółowo.
Tato, dziadek Silvii był bratem profesora Dumbledor'a, wiesz?
Muszę już kończyć, bo czeka mnie wielka praca domowa
z eliksirów... :( Będę ją robił z Bobem, jego dziewczyną
i z Silvią...
WOW! Właśnie się mnie zapytała, czy chcę z nią chodzić!!!
Co mam odpowiedzieć?!
No, już po wszystkim. Oficjalnie ogłaszam, że jesteśmy parą! :3
Teraz już naprawdę kończę ten długi list. Jutro też napiszcie
dziewczyny! Tato, Al, wy też byście mogli! :D
Pozdrawiam - James
Wszyscy byliśmy w ciężkim szoku... Tata nie dowierzał, że James nie dostał się do domu Lwa.
- Ale jakim cudem?! Jakim ja się pytam! Cała bliższa rodzina to Gryfoni, a on to Krukon?! Nic z tego nie rozumiem...
- Harry, kochanie... Uspokój się, naprawdę... To nie ważne, że nie dostał się do twojego domu! Ciesz się, że nie jest w Slytherinie...
- Mnie to najbardziej bawi, że mój brat ma dziewczynę - wtrącił się Al.
- Właśnie! Ja pewnie długo nie będę mieć chłopaka... Mamo, tato, a wy kiedy zaczęliście być parą?
- To długa historia... Chyba na siódmym roku, co nie Ginny?
- Tak, oficjalnie tak, chociaż ja kochałam cię od kiedy cię poznałam na peronie...
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. To był cudowny wieczór. Graliśmy sobie w szachy czarodziejów, a potem oglądaliśmy dokument nagrany na żywo podczas ostatecznej wojny z Voldemortem. Było super!!! Potem Lily i Albus poszli spać, a Ginny i Harry poszli do swojej sypialni. Albus po kryjomu poszedł do sypialni Lily i powiedział jej, że z pokoju rodziców dochodzą strasznie dziwne odgłosy...
- Może coś czarują? W końcu mają swoje różdżki, co nie bracie...?
- Może i czarują... Ale mi to nie brzmi na czary... Coś mi się zdaje Lily, że będziemy mieć czwartego bachora w domu... Masakra...
- Jak to?! Skąd wiesz???
- Ma się swoje lata Lily... Ty musisz się jeszcze sporo nauczyć o życiu...

Co sądzicie o tym rozdziale? Zmieniłam nazwę bloga, bo nie miałam pomysłu na Hinny... Teraz mam nadzieję wszystko nadrobić. c: Proszę o słowa uznania lub też krytyki. Bardzo mi na tym zależy! :D

piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział III "Quidditch i list"

Harry:

Następnego dnia rano obudziłem się i poszedłem zrobić śniadanie. Za dziesięć minut było gotowe i pięknie przyrządzone na stole. W tym momencie przyszła moja żona - Ginny.
- O, Harry, piękne śniadanko! Pójdę obudzić dzieci.
- Okej, czekam tu na was.
Za moment wróciła wraz z młodszą częścią rodzinki. Usiedliśmy do stołu.
- Mamo napiszemy dziś list do Jamesa, tak jak mi obiecałaś?
- Dobrze córeczko. Od razu po śniadaniu możemy się za to zabrać. Panowie, chcecie pisać z nami?
- Nie. Wczoraj obiecałem Albusowi, że dziś pójdę z nim pograć w mini Quidditch'a, co nie Al?
- Tak tato! Ale super!!!
- No dobrze. W takim razie ja i Lily pójdziemy już na górę. Do zobaczenia później!
***
Zaraz potem wyjrzałem przez okno, aby sprawdzić, czy pogoda jest dobra do gry.
- I jak tato, da się grać?
- Tak, jest świetnie synku. Leć się ubrać i spotkamy się z pięć minut przed domem.
- Dobra tato!
Za umówione pięć minut byliśmy już na zewnątrz. Poszliśmy do schowka po miotły i wyszliśmy na wielkie zielone boisko. Było piękne; jedyne w swoim rodzaju.
- Tato... A właściwie to skąd my mamy takie ładne boisko i tyle mioteł?
- Och... To długa historia. Ale powinieneś wiedzieć. Usiądźmy na ławce i pogadajmy.
- Okej tato!
- A więc to było tak. Kiedy ja chodziłem do Hogwartu, dyrektorem szkoły był profesor Dumbledore.
- Jaki profesor? - przerwał mi Albus.
- Profesor Albus Dumbledore.
- To po nim mam imię?
- Tak, właśnie po nim. No, więc on był dyrektorem, ale został zamordowany tak, jak moi rodzice i mój ojciec chrzestny... Zaklęciem Avada Kedavra. Jest to zaklęcie niewybaczalne, powodujące natychmiastową śmierć.
- Kurcze to straszne...
- No, masz rację synu... I to właśnie profesor Dumbledore zostawił nam w spadku ten dom i razem z nim to boisko.
- Rany ale fajnie... A myślałem, że to wy je wybudowaliście!
- Nie... No, Al, już późno. Jeśli chcemy pograć, to koniec rozmów.
- Okej!
***
Wieczorem do naszego okna zapukała Lossi. Lily od razu jej otworzyła i wzięła list od James'a.
- Uwaga czytam!
Kochana rodzinko!
Mam już kumpla w szkole. Nazywa się Bob. Jest strasznie fajny!
Tiara przydzieliła mnie co prawda nie do Gryffindoru, ale też się cieszę,bo nie jest to Slytherin, tylko...


A do jakiego domu trafił James dowiecie się, czytając kolejny rozdział c: Proszę o opinie!

Rozdział II "W domu"

Ginny:

Machaliśmy James'owi dopóki nie straciliśmy pociągu z oczu. Potem Lily powiedziała:
- Mamo, będziemy pisać do James'a?
- Jasne kochanie! Jutro dostanie od nas sowę z pytaniem do jakiego domu się dostał i czy poznał kogoś fajnego.
- To super!
- No, chodźcie wszyscy, czas chyba wracać do domu, prawda Ginny?
- Masz rację Harry, zagapiłam się.
***
- No, Lily, idź już do łóżka, dobrze?
- Ale mamo, Al jeszcze nie musi?! To nie fair!!!
- Ja jestem starszy Lily! Idź do łóżka!
- Albus! Nie krzycz na nią. Skoro tak się zachowujesz, to ciebie też zapraszam do pokoju i spać!
- Ale mamo...
- JUŻ!
- Dzieciaki, słuchać się mamy, natychmiast do łóżek!
- No dobra już dobra - powiedziały dzieci i zniknęły nam z oczu.

Lily:

Strasznie zazdroszczę James'owi, że pojechał już do Hogwartu... Też bym chciała... Ale oczywiście jestem najmłodsza i drugi pojedzie Albus! Życie jest naprawdę nie sprawiedliwe... Byłam strasznie zmęczona, ale nie miałam zamiaru iść spać. Myślałam. Cały czas myślałam o Hogwarcie. Bardzo chciałabym trafić w przyszłości do Gryffindoru, ale boję się, że Tiara przydzieli mnie gdzieś indziej... Na samą myśl o tym popłakałam się... Płakałam przez jakieś pół godziny i w końcu zasnęłam ze zmęczenia...


To na dzisiaj tyle. Mam nadzieję, że Wam się podoba :) Jutro postaram się coś dodać, ale nic nie obiecuję c:
Dobranoc!!! <3

Rozdział I "Peron 9 i 3/4"

James:

  Był ciepły, słoneczny dzień tuż przed pierwszym września, czyli początkiem roku szkolnego. Byłem bardzo podekscytowany! W końcu po raz pierwszy miałem pojechać do Hogwartu!!! Właśnie kończyłem czyścić klatkę mojej sowy - Lossi, kiedy mama zawołała nas na obiad...
- Dzieci, Harry, chodźcie wreszcie na obiad, bo wystygnie!!!
- Dobra dobra, już idziemy mamo. - Powiedzieliśmy razem z Albusem i Lili, którzy siedzieli razem ze mną w pokoju
- No, najwyższa pora!
Usiedliśmy wszyscy przy stole. Stało na nim pięć talerzy z gorącym jeszcze obiadem.
- James spakuj się do dzisiejszego wieczora, żebyśmy nie musieli robić jutro wszystkiego na zawał, dobrze?
- Jasne tato, już prawie skończyłem czyścić klatkę Lossi, zostało już tylko wrzucić wszystko do kufra i już.
- Masz wszystko ładnie poskładać James jasne?!
- Mamo... Przecież wszystko jedno jak się spakuję...
- Ginny, daj mu spokój, na pewno jest podekscytowany. Niech się cieszy!
- Niech będzie... Lili, Albus, idźcie do łóżek! James za pół godziny masz być spakowany, a za 45 minut leżeć w łóżku! Musicie się do jutra wyspać!
Młodzi poszli spać, a ja wróciłem do pokoju pakować kufer. Kiedy wreszcie skończyłem byłe wyczerpany... Od razu położyłem się do łóżka, a po pięciu minutach spałem.
- James, wstawaj, bo się spóźnimy! Znowu zaspałeś!!!
- Dobra już, już... Która godzina? Lili uspokój się trochę, wrzuć na luz!
- Już 9:30. Za godzinę odjeżdża Express Hogwart!
- Rany, faktycznie późno...
Szubko się ubrałem, zbiegłem na dół i zjadłem sam śniadanie. Nagle usłyszałem turkot kół samochodu.
- Dzieci, Ginny bierzcie kufer i do auta!
Po pięciu minutach wszyscy siedzieli już w samochodzie.
- James, masz sowę?
- Tak mam.
- No to jedziemy.
Pół godziny później dojechaliśmy na King's Kross.
- No to szybko! Na czarodziejski peron! Za mną dzieci!!!
Za moment byliśmy już na peronie 9 i 3/4.
Dlaczegoś martwiłem się, że nie trafię, tak jak rodzice, do Gryffindoru, tylko do Slytherinu...
- Tato... a co jeśli Tiara przydzieli mnie do Slytherinu...?
- Nie martw się synku... Trafisz do Gryffindoru, a nawet jeśli nie, i tak będziesz potężnym czarodziejem!
- Harry, nie zagaduj go już! Za trzy minuty odjeżdża pociąg! James wskakuj do wagonu, szybko!!!
- Dobra mamo! Pa tato... Będę tęsknił...
- Ja też synu... No, leć już!
Wsiadłem do wagonu i od razu znalazłem sobie pusty przedział.
- Pa mamo! Pa tato! Lili, Al, zobaczymy się za rok!
Machałem im, póki nie zniknęli mi z oczu... Potem usiadłem i zacząłem czytać książkę.


Jak podobał Wam się pierwszy rozdział? Liczę na komplementy, ale też poprawki. Chcę pisać coraz lepiej :)

Witajcie!!!

Hej! :)
Mam na imię Basia i mam 13 lat. Jestem potterhead, dlatego postanowiłam podjąć się wyzwaniu pisania tego bloga. Będę pisać o moim ulubionym parringu, czyli Hinny [Harry + Ginny].
Mam nadzieję, że będziecie wyrozumiali co do mojego pisania, bo jest to mój pierwszy w życiu blog. Po prostu chciałam spróbować. W końcu - jest ryzyko, jest zabawa! :D
Pierwszy rozdział dodam po krótkim namyśle, bo muszę wpaść na pomysł o czym pisać :3 Może będzie to jeszcze dziś, a może dopiero jutro... Kto wie...?